sobota, 4 listopada 2017

Jak Minion odchudzał się.

Przytyłam. Serio. Po tym, jak w sierpniu okazało się, że cały rok ciężkiej pracy w ogóle się nie przełożył na żadne efekty w postaci życiówek na zawodach, odpuściłam sobie regularne treningi. Zyskałam za to nowe uzależnienia, na przykład od wspaniałej, ale nieziemsko kalorycznej szynki szwarcwaldzkiej. 
Na szczęście na przełomie września i października mój mózg łaskawie dał mi znać, że już z ciałem odpoczęli i jakbym chciała, to ewentualnie mogą coś potrenować. Wtedy właśnie popełniłam ten okropny błąd, który polegał na tym, że się zważyłam.

Cztery kilo. Tyle przybyło w okresie cudownego lenistwa, co niestety widać w postaci wałka na brzuchu. Natychmiast wpadłam w panikę, bo jest to przede wszystkim cztery kilo więcej to targania ze sobą podczas zawodów. No, to, proszę Państwa, ja bym jednak chciała te cztery kilo gdzieś zostawić. W tym celu rozpoczęłam przeszukiwanie internetów, bo niby wiem, że trzeba sobie policzyć zapotrzebowanie kaloryczne, następnie je troszkę uciąć i tylko uczciwie pilnować, żeby nie przekraczać, ale przeraża mnie ważenie wszystkiego, czytanie tych etykiet, a jak chcę zeżreć talerz zupy u Cioci, to nagle jest problem, bo przecież nie wiem, co ona tam włożyła i czy ta zupa ma bardziej dwieście kalorii czy pięćset. 
Postanowiłam zatem oszukać system i znalazłam pana, który był bardzo zachwalany przez trenujące kobiety- że przesyła gotowe jadłospisy, proste, nie zabierające czasu, bardzo skuteczne i w ogóle cud miód. Napisałam do owego pana opisując siebie, specyfikę dyscypliny oraz oczekiwane efekty, a pan zainkasował pieniążki, a następnie zniknął na około dwa tygodnie, podczas których ja, co prawda, już trenowałam, ale na wszelki wypadek żarłam wszystko, co znalazłam. Na zapas. A później dostałam jadłospis. 
I teraz się zastanawiam, jak Wam to opisać, żebyście jak najbardziej mogli się poczuć jak ja w tamtym momencie. Pomyślcie sobie, że straszliwie lubicie jeść. I to w sumie wszystko jak leci. Warzywa, owoce, nabiał, drób, mięso, zupy wszelakie, makarony, kasze, ryż, kluchy, ziemniaki, klasyczną kuchnię polską, ale też śródziemnomorską, niewiele jest naprawdę rzeczy, których nie lubię, a należy do nich na przykład ośmiornica. Ogólnie, jakbym miała wymienić najfajniejsze top trzy rzeczy, które można robić w życiu, to na pewno w tej trójce byłoby jedzenie. 
I sobie siedziałam na mojej żółtej kanapie, otworzyłam ten jadłospis, który byłam gotowa przewijać i przewijać, bo to w końcu na miesiąc. A on, ten dany jadłospis, miał pięć linijek. Pięć. Na cały miesiąc. Codziennie to samo. Na śniadanie cztery jajka smażone, ale za to bez pieczywa albo sto pięćdziesiąt gramów kabanosów. Na obiad kurczak gotowany z ryżem albo z twarożkiem. Serio? Codziennie?
No, to sama się wzięłam na sposób. Wywaliłam szynkę szwarcwaldzką, czipsy, czekoladę, cukier do kawy, a uwierzcie mi, że to naprawdę wymaga siły charakteru, jak siedzi sobie obok Was Wasza rodzina i wcina czipsy, a Wy nic. 
Dwa tygodnie się tak umartwiałam, oczywiście treningi już pełną parą. Do tego zaczęłam chodzić na cudowne treningi personalne, których cudowność polega głównie na tym, że bardzo miły młody człowiek mi stoi nad głową i krzyczy, ze szybciej, jeszcze pięć, do końca pchaj, a później przez dwa dni nie mogę chodzić. 
Po dwóch tygodniach bardzo zadowolona z własnej siły charakteru postanowiłam się zważyć ponownie. I tu się kończy całe moje zrozumienie dla wszechświata, bo katując się, żrąc jakieś sałatki, pełnoziarniste pieczywo i nawet hummus, przytyłam kilogram. Nie wiem, nie znam się, nie ogarniam.
Pozdrawiam znad czipsów. 



4 komentarze:

  1. Auuuuu!! Aż mnie ścisnęło... łączę się w bólu, choć jak mam tylko +2...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się jutro zważę i mam nadzieję podać wreszcie jakąś korektę w dół ;-)

      Usuń
  2. A mi się udało 3 w dół - dieta ŻP (żryj połowę) i bieganie (zamieniłam trucht na wolny bieg).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy mojej ilości treningów trzeba bardzo uważać też, żeby w dół nie przegiąć, zaraz się rozregulowują hormony :( a dziś bez stresu się nawpitalałam kurczaka i frytek :D

      Usuń