Chyba wreszcie skończyły się moje wycieczki "on Annasza do Kajfasza",a konkretnie to długa i nieco kosztowna pielgrzymka od lekarza do lekarza, z których każdy odsyłał mnie do kolejnego, uprzednio jednak znajdując u mnie jakieś schorzenie ze swojej działki. I tak pani Kardiolog znalazła u mnie jakieś nieprawidłowe komórki w sercu, które trzeba natychmiast zabić. Przypadkiem jestem fanką doktora House'a i widziałam w jednym odcinku jak to się robi. Od razu się zrobiłam zdrowsza. A na wszelki wypadek zaczęłam szukać innego lekarza. Polecony pan Kariolog stwierdził, że to bzdura, wcale nie mam żadnych nadmiarowych komórek, a po prostu źle trenuję, zajeżdżam się na poziomach beztlenowych, zamiast jak normalny człowiek patatajać lekko i radośnie. Dla potwierdzenia swojej teorii umówił mnie na badanie, które się nazywa spiroergometria i miało określić, przy jakim poziomie tętna faktycznie się zakwaszam i, jak on to określił "robię swoim komórkom Dżihad". Już po badaniu ze zdziwieniem napisał w wyniku, że mam osobniczo wysokie tętno i , o dziwo, nie niszczę przy tym swojego organizmu, bo pozostałe parametry mam w normie. Jeszcze tylko mi tu szybko machnie spirometrię. I tu się zrobiło niemiło, bo mi wyszło tylko 75% pojemności wydechowej dla wieku, wzrostu i wagi. No, to pan kardiolog odesłał mnie do pulmonologa. Pan Pulmonolog się zadumał i stwierdził, że pewnie mam astmę, ale muszę wykonać jakąś próbę rozkurczową, a on mi tego nie zrobi, bo nie ma sprzętu. Wzięłam zatem nabazgroloną przez niego karteczkę i podreptałam do swojej przychodni, gdzie pani Ula, pielęgniarka, położna oraz najwyższa władza w jednym, stwierdziła, że trzeba z tym iść do alergologa, bo tylko on może takie badanie zlecić. No, i jestem sobie tydzień później w kolejce, obok siedzi jakiś kibol i opowiada koledze przez telefon, jak to prawie go zabili za ustawce, w między czasie pani Ula dała radę w ciągu trzech minut pokłuć mi całe przedramię alergenami, jednocześnie wpychając mi do paszczy tę rurę od spirometru i każąc dmuchać.
Z wynikami wlazłam do gabinetu, pan doktor stwierdził, że faktycznie nie wygląda to dobrze, skoro z marszu mam 113% pojemności płuc (a jak!), a po wysiłku tylko 75%. A że nie mam żadnej alergii, to czynnikiem wyzwalającym astmę jest sam wysiłek fizyczny. Dlatego mam nową zabawkę:
I teraz dopiero będę jak Marit Bjoergen! Drżyjcie narody, leci Minion na dopingu, ale nic mu nie zrobicie, bo ma na to kwit! A poważnie, to mam nadzieję znowu działać i trenować jak człowiek. Trzymajcie kciuki.